Życie

Zimowe grzechy kierowców

Prawo jazdy kategorii B uprawia nas do poruszania się samochodem osobowym, niezależnie od panujących warunków atmosferycznych. Niestety nie wszyscy wiedzą jak z tego prawa korzystać. Oto najczęstsze zimowe grzechy kierowców.

 

My czterej pancerni…

Sytuację tę możemy obecnie spotkać coraz rzadziej, niemniej jest ona bardzo niebezpieczna i pokazuje bezmyślność kierowcy. Po co odśnieżać cały samochód, skoro wystarczy zrobić sobie wizjer na wysokości wzroku.  Dzięki temu, tak jak Grigori z Czterech Pancernych mamy podgląd do przodu. Niestety samochód to nie czołg i taka jazda może w najlepszym wypadku skończyć się mandatem. Dużo gorzej, jeśli przez wąski wizjer kierowca nie zobaczy pieszego, zwierzęcia lub innego uczestnika ruchu, wtedy przerysowany lakier będzie najmniejszym z  problemów. „Wizjer” może być zagrożeniem dla zdrowia i życia nawet dla samego twórcy. Ma to miejsce, gdy śnieg z podgrzanego dachu zsunie się na szybę i zakryje nasz prześwit. Prowadzenie samochodu na ślepo nie może skończyć się dobrze.

 

Mów mi Colin

Śnieg na drodze rodzi w wielu niezdrową chęć do przeżycia przygody rajdowca. Niestety większość samochodów osobowych to nie autka klasy WRC, a miejskie ulice to nie rajdowe oesy. Kierowcy, nie zważając na to, ślizgają się na zakrętach i robią bączki na zaśnieżonych parkingach. Generalnie, jeśli mamy pusty plac nie ma w tym nic złego, co najwyżej nasza głupota skończy się naszym rozbitym samochodem i naszymi pogruchotanymi kośćmi. Gorzej jeśli w taki sposób staramy się pokonać zakręty, skrzyżowania lub ronda. Postawienie samochodu bokiem i uderzenie w inny pojazd może skończyć się nawet sprawą s sądzie.
Na śliskiej nawierzchni nie radzą sobie też często miłośnicy szybkiego startu spod świateł. Sportowe szerokie, gładkie, opony szybko tracą przyczepność na błocie pośniegowym, co w połączeniu z dużą mocą silnika może skończyć się na najbliższym słupie latarni.

Ratunku spadł śnieg

Niejako w opozycji do ulicznych „rajdowców” są ludzie przezorni. Zakładają oni zimowe opony i hamują sprzęgłem przed skrzyżowaniem. Ruszają powoli i płynie. Wszystko byłoby idealnie gdyby nie to, że poruszają się z „bezpieczną” prędkością. Bezpieczną w ich rozumieniu czyli 20-30km na godzinę. W tym też nie byłoby nic złego, przystosowanie prędkości do warunków i swoich umiejętności to podstawa podczas poruszania się po drodze, ale…
Problem zaczyna się w momencie, gdy „bezpieczny” nie uznaje innych kierowców. Mówiąc inaczej osoba taka jadąc z prędkością np. 30 kilometrów na godzinę blokuje cały ruch, uniemożliwiając wyprzedzenie jego pojazdu. Warto pamiętać, że blokowanie również znajduje się w przepisach ruchu drogowego i może być karane w postępowaniu mandatowym.
Dlatego jeśli nie jesteśmy pewni naszych umiejętności i jedziemy wolno, a widzimy, że za nami zrobił się już korek zjedźmy delikatnie na prawo. Dzięki temu umożliwimy wyprzedzenie naszego pojazdu, nie narażając przy tym innych kierowców, jadących od nas szybciej, na groźne wjechanie w zwały błota pośniegowego oddzielające pasy jezdni.

 

„Przytulaski”

Ten grzech wywodzi się z pychy lub z głupoty. Wszystko dotyczy zachowania bezpiecznej odległości. Niektórzy kierowcy pomimo złych warunków na drodze, gołoledzi, błota pośniegowego, potrafią jechać praktycznie na zderzaku pojazdu będącego przed nim. Być może uważają, że dzięki doskonałym umiejętnością jazdy, zdążą wyhamować lub nie wiedzą, że na śliskiej nawierzchni samochód potrzebuje dłuższej drogi aby się zatrzymać. Niezależnie jednak od przyczyny, to właśnie ta grupa kierowców powoduje najwięcej „przytuleń”- stłuczek pod światłami, czy parkingach.

 

Zasłona dymna

Kolejny przykład na egoizm kierowców w zimie. Gdy odśnieżają swój samochodów, zadbają o szyby i lusterka, zapominają jednak o dachu pojazdu. W efekcie często można spotkać na drogach samochody, które stawiają za sobą swoistą „zasłonę dymną” ze zwiewanego z ich dachu białego pyłu. Problem ten jest tym większy im większy jest pojazd. Z samochodu osobowego, biała zasłaniająca wszystko chmura będzie unosić się tylko chwilę, ale z tira potrafi już znacząco ograniczyć widoczność na dłuższy czas.
Sytuacja ta jest na tyle niebezpieczna, że znalazła się w taryfikatorze i karana jest wysokim manatem.

 

Nerwowi kierowcy

Bycie nerwowym, niszczy zdrowie i skraca życie. Niestety w warunkach zimowych wielu się o tym boleśnie przekonało. Grzech ten dotyczy kierowców, których można nazwać nerwowymi, jeżdżącymi agresywnie. Wykonują oni wszystkie manewry, ostro, na ostatni moment. Ostre ścięcie zakrętu, czy raptowny manewr wyprzedzania na suchej nawierzchni może nie skończyć się niczym złym, ale na błocie pośniegowym to proszenie się o bączek i wylądowanie w rowie. Warto też pamiętać, że po części dróg nie będziemy w stanie stwierdzić czy są one oblodzone czy nie, a o braku przyczepności dowiemy się dopiero gdy ją stracimy.

Nerwowi kierowcy potrafią wyrządzić krzywdę pośrednio nie tylko sobie ale i innym.  W jednym z wcześniejszych punktów wspominaliśmy o ludziach jadących wolno. „Rytuał” gestykulacji, mrugania światłami czy trąbienia, może nie tyle zwrócić uwagę kierowcy by zjechał na bok, ale po prostu go przestraszyć i spowodować, że odruchowo wykona manewr, który doprowadzi do kolizji lub wypadnięcia z drogi. W takiej sytuacji winę ponosi ten, kot używał sygnałów świetlnych lub dźwiękowych bez wyraźnej potrzeby.

 

O najczęstszych grzechach kierowców poinformowała nas szkoła jazdy Auto-Car oferująca jazdy doszkalające Gdańsk.

Dodaj komentarz

Kliknij, aby dodać komentarz